Nie chce, ale zrobię.
Ile razy robisz coś wbrew sobie, żeby nikogo nie zawieść?
Znasz to uczucie? Ktoś o coś prosi, czasem o drobiazg, czasem o coś większego, a w środku czujesz opór. Wiesz, że nie chcesz, nie masz ochoty albo zwyczajnie brakuje Ci czasu. A jednak zanim Twoja wewnętrzna prawda zdąży wybrzmieć, uśmiechasz się i mówisz: „Jasne, nie ma sprawy, ogarnę to”.
A potem przychodzi frustracja. Pojawia się złość, na siebie i cichy głos w głowie: „Po co znowu się zgodziłam/em?”.
Właśnie wtedy na scenę wchodzi ona, dobrze znana, a jednocześnie często mylnie rozumiana asertywność. Bo to nie tylko sztuka mówienia „nie”. To przede wszystkim umiejętność bycia w zgodzie ze sobą, wyrażania swoich potrzeb tak, by nie ranić ani innych, ani siebie.
Na szkoleniach, podczas sesji coachingu czy w trakcie indywidualnych konsultacji często słyszymy historie o tym, jak trudno jest odmówić, zwłaszcza bliskim albo w pracy. Zanim się tego nauczymy, często wykonujemy różne „wygibasy”. Czasem wybuchamy agresją, bo ile można być wykorzystywanym? A czasem po prostu ulegamy prośbom, bo „lepiej, żeby ktoś był zadowolony”… nawet jeśli oznacza to, że my zapłacimy za to własnym spokojem.
W pracy bierzesz kolejne zadanie, choć już ledwo się wyrabiasz. Zostajesz po godzinach albo zabierasz laptopa do domu. W domu zgadzasz się na odwiedziny, choć marzysz tylko o ciszy.
W relacjach mówisz „tak”, choć Twoje serce krzyczy „nie”. I to nie znaczy, że jesteś „słaba” czy „niewystarczająco stanowczy”. Często działa tu stary mechanizm:
„Jeśli odmówię, ktoś się obrazi.”
„Jeśli powiem, co czuję, zostanę odrzucony.”
„Jeśli postawię granicę, stracę relację.”
Kiedy więc mówisz „nie”, pojawia się niepokój. Kiedy wyrażasz złość, czujesz winę. Bo ciało pamięta stare komunikaty: „Bądź grzeczna. Nie sprawiaj kłopotów.” Tylko, że prawdziwe relacje, te zdrowe, nie kończą się na granicach. One właśnie od granic się zaczynają.
Asertywność jest mostem, między Twoją prawdą a światem. A jeśli ktoś nie potrafi przejść na drugą stronę, to warto sobie zadać pytanie, czy naprawdę Twoim zadaniem jest ciągnąć go tam siłą?
Jedna z uczestniczek mojego szkolenia powiedziała kiedyś: „Myślałam, że jak zacznę stawiać granice, to wszyscy się ode mnie odwrócą. Ale odmówiłam i nadal było ok."
I to jest właśnie sedno. Kiedy zaczynasz mówić w zgodzie ze sobą, coś się zmienia. Ludzie przestają widzieć w Tobie tylko „dziewczynę do zadań specjalnych” albo „chłopaka od wszystkiego”. Zaczynają widzieć Ciebie.
Może warto następnym razem, zanim kolejny raz powiesz „tak”, zatrzymać się. I odpowiedz: „Potrzebuję się zastanowić.” Pozwól sobie nie wiedzieć od razu i faktycznie pomyśleć. Może powiesz „tak”, a może „nie”, ale zrobisz to w zgodzie ze sobą.
To mały krok, a jednocześnie ogromna zmiana.
Dobrego dnia,
Magda